maj
06
Połączenie wydaje się dziwne…
Ba! Sama miałam obawy! Jednak gdy Z pracuje, a ja muszę iść po Roksanę.
Wczoraj się przełamałam. Poszłam, doszłam i nawet wróciłam
W szkole mnie przegonili, z pod sali na plac zabaw, a stamtąd na świetlice. Już pod tą świetlicą poczekałam aż moje dziecko skończy obiad i będzie mogło sobie iść. Spotkałam opiekunkę z przedszkola dziewczyn, tego byłego. Pracuje teraz na świetlicy w podstawówce R, razem przeszły tu we wrześniu.
w drodze powrotnej dziecko przegoniło mnie przez wertepy na trawie, ale dałam radę. Ani razu nie szłam z R za rękę
Nie ukrywam pierwsze 200 metrów, było małym problemem. Musiałam złapać odpowiednie tempo marszu, z natury pędzę. Dodatkowo mam kłopoty z mięśniem uda, co też wymagało doboru odpowiedniej techniki chodzenia. Chodzić muszę szeroko, ale nie aż tak gdy idę sama. Wręcz bardziej się pilnuje i mniej mnie „zarzuca”.
W naszym przypadku nosidło to strzał w dziesiątkę! Fajna alternatywa dla wózka.
1. Łatwość zakładania.
2. Nie czuję ciężaru Nata.
3. Mały się wtula i ma w nosie oglądanie krajobrazów.
4. Na szybkie wyjścia i niedalekie będzie wykorzystywane.
5. Mimo, że jestem niska to nic mi nie dynda, nie zaczepia o nogi.
6. Mam wolne ręce jakby coś.
p.s. mamy po siostrze nosidełko ergonomiczne Bondolino.
p.s.2 w żyrardowskim Komisie Kamyk jest do wypożyczenia nosidełko Tula