Strony

    Księga gości


    Paweł
    Bardzo podoba mi się Twój...

    Kinga
    Pozdrowionka z Francji. ...

    Robert
    Widzę, że ostatni wpis by...

    Kalendarz

    Marzec 2024
    P W Ś C P S N
    « sie    
     123
    45678910
    11121314151617
    18192021222324
    25262728293031

lip

11

Postanowiliśmy spędzić wczorajsze popołudnie we dwoje bez dzieci z okazji nadchodzącej ósmej rocznicy ślubu. Nasz wybór padł na kino i film „Warcraft: Początek”. Szczerze powiedziawszy nie miałem wielkich oczekiwań. Zwykle ekranizacje gier komputerowych nie należą do najbardziej udanych dzieł kinematografii. Jednak oboje z żoną lubimy fantastykę, a dawniej grałem w gry Blizzarda umiejscowione w Azeroth (od Warcraft 2 będąc dzieckiem po World of Warcraft kilka lat temu). Tak więc spośród kilku możliwości wspólnego spędzania czasu wybraliśmy ten film.

warcraftPo obejrzeniu mogę powiedzieć, że jestem pozytywnie zaskoczony. Na szczególną pochwałę zasługuję efekty wizualne. Poczynając od świetnej animacji Orków, w tym scen walki z nimi, po magię, której w filmie nie brakuje. Duża dbałość o detale, przyjemnie było oglądać sceny rzucania czarów. Gra aktorska była na dosyć wysokim, choć nieco zróżnicowanym poziomie. Moim zdaniem najlepiej swoje role zagrali Travis Fimmel grający Anduina Lothara, Paula Patton grająca kobietę pół-orka Garonę oraz Ben Foster grający Straźnika Trisfal o imieniu Medivh. Gra aktorska orków także była udana. Nieco słabiej wypadł Dominik Cooper grający króla Azeroth Llane Wrynn. Z większości scen z nim wiało lekką nudą. Z kolei gra Khadgara, młodego maga granego przez Bena Schnetzer była… dziwna. Trochę jakby z filmu niższej klasy. Niektóre rzadziej występujące postacie drugoplanowe jak np. Moroes, pomocnik Medivha, były trochę „drewniane”. Podobnie żona króla Azeroth. Niektóre dialogi były świetne, inne nieco nudne lub kiepskie. Większość dialogów była po prostu OK.

Generalnie postaci nie były bardzo głęboko naszkicowane i żadnej z nich nie poznajemy bardzo dokładnie – ze względu na to, że akcja jest pokazana z bardzo wielu stron, postaci pierwszoplanowych jest wiele i dla każdej przypada mało czasu, nie tak dużo jak to ma miejsce typowo w kinowych produkcjach. Jest to wada, ale jak wielka – to kwestia preferencji i oczekiwań. Mi osobiście za bardzo to nie przeszkadzało.

Niektóre elementy fabuły były tak trochę na siłę wciśnięte jakby była lista co powinno być w tego typu filmie i ktoś z tej listy odhaczał, mimo, że jako element historii to dziwne i niezbyt potrzebne ani niezbyt głęboko rozwinięte (mam na myśli m.in. mini-historię miłosną, ale nie tylko).

W grę WoW grałem dosyć dawno, w inne produkcje jeszcze dawniej, ale co najmniej kilka rzeczy mi się nie zgadzało z tym co pamiętam. Nie są to ogromne różnice, ale ktoś kto jest większym ode mnie fanem gier na pewno je zauważy. Ja nie jestem purystą i nie uważam, że film powinien w 100% odwzorowywać książkę czy grę na podstawie której powstaje. Więc dla mnie to nie jest wada, ale dla kogoś innego może być.

W filmie jest sporo akcji i dużo się dzieje, choć sam początek – zanim akcja się rozwinęła – był momentami lekko nudnawy i przydługi. Sama opowieść jest ciekawa i dobrze zbudowana, ale też sporo w niej typowych cliché i jest dosyć nieskomplikowana. Łatwo było odgadnąć po około 1/3 filmu jaki zwrot akcji nas czeka blisko końca – nawet jeśli ktoś nie znał tej historii z WoW (ja nie znałem – prawdopodobnie grałem tak dawno, że jeszcze nie było tego w grze).

Na pewno zaletą tego filmu nad wieloma opartymi o gry komputerowe jest to, że nie wymaga od widza znajomości wydarzeń i miejsc z świata gry do zrozumienia tego, co się dzieje na ekranie. Elementy wstawione przede wszystkim dla fanów (np. scena z Murlockiem i jego dźwięk) nie są jakoś częste ani nie są też nachalne, co także bywa wadę filmów opartych o gry.

Wracając jeszcze do scen akcji – walki są dosyć widowiskowe, ale brakowało mi w nich nieco takich elementów jak odpieranie ataku, parowanie, taktyka, finezja. Uczestnicy bitew mają tarcze, ale w większości momentów jakoś nie bardzo chcą lub potrafią z nich korzystać. Podobnie zbroje, choć ciekawe, a niekiedy wymyślne, na nie wiele się zdają. Mało kto używa hełmów, a jak już używa, to jest bez różnicy dla walki, ot ozdoba.  Taktyka zaś polega na tym kto z większym pędem wpadnie na wroga i go rozgromi. Lubię fajne sceny walk i bitew w filmach (jak np. walka Oberyn Martell vs The Mountain w Game of Thrones) – dlatego tych w Warcraft choć świetnych wizualnie, nie oceniam jako walk zrobionych na wysokim poziomie.

Gdybym miał oceniać film to byłoby to 7/10.

Na pewno poleciłbym każdemu fanowi Warcrafta (fajnie było na dużym ekranie zobaczyć miejsca takie jak Stormwind, Elwyn Forest czy Ironforge, które widywało się w grze World of Warcraft) oraz każdemu, kto lubi filmy fantasy lub/i dobre efekty specjalne. Jednak osoby, które oczekują po filmie przede wszystkim świetnej historii bez cliche, z głębokimi postaciami, nieoczekiwanymi zwrotami akcji i genialnej gry aktorskiej mogą się zawieść. Ja nie jestem pod tym względem strasznie wybredny, więc generalnie Warcraft był powyżej moich oczekiwań.

Wpis gościnnie popełnił Zbyszek ;)

lis

02

Oj tak, bardzo się pogubiliśmy… Na szczęście wróciliśmy na dobrą ścieżkę, czy właściweą to się okaże z czasem…

Ze względu na moją głuchotę i Z pracę załatwiliśmy R świetlicę poza szkolną. Szła tam o 8 odbierana była ok 17:30. Miała robotykę, angielski, kodowanie. No poprostu cud, miód i maliny…

Jednak nie okazało to się kolorowe!

Zachorowała Pani stamtąd.Roksana przez 3 dni prowadzana z domu na zajęcia i do domu przyprowadzana.

I SZOK!!

Nasze dziewczyny nie potrafiły razem usiąść i się pobawić :/ R cały czas przybiegała i „Mamo a S to…” „Mamo a S tamto…”

Co się dziwić one spędzały ze sobą 2-3 godziny dziennie z czego 2 na przygotowaniach do wyjścia, spania :/

Ograniczyliśmy świetlicę do trzech dni. Z zajęć tam został angielski i kodowanie. R w domu od kilku dni i widzę poprowę…

Zgodzę się, że zajęcia dodatkowe są istotne, ale kiedy dzieci mają zbudować więż na ręsztę życia jeśli teraz będą żyły obok siebie a nie razem?!?

Jeśli teraz nie zaczną na sobie polegać to kto im zostanie gdy nas rodziców zabraknie?!?

Ja też zauważyłam,że szybciej udawało im się wyprowadzić mnie z równowagi gdy były gośćmi w domu niż obecnie.

Jest takie pwiedzenie „Mądry Polak po szkodzie!”

Oj mądry, mądry!!!

Dobrze, że dostrzegliśmy problem i staramy się naprawić szkody, które zdążył wyrządzić.

Trzymajcie kciuki!!

paź

21

Moje pisanie od jakiegoś czasu przeżywa kryzys. Od jakiś kilku lat…

Kiedyś traktowałam bloga jako pamiętnik. Pisałam tu co mnie boli, swoje myśli, to co czuję, radości i powody do dumy.

Taki dla mnie był zamysł prowadzenia bloga…

Był…

Wielu osobom nie podobał się sposób pisania, poruszania pewnych spraw…

Podcieli mi skrzydła, zdemotywowali do dalszego pisania i tak to się ciągnie po dziś dzień…

Dodatkowo pojawiły się dzieci. Poszły w świat jeszcze ten nierozerwalnie połączony z rodzicami.

Świat, który może okazać się okrutny.

W którym moje dzieci mogą być oceniane przez pryzmat mojej osoby, mojego pisania, zawartości tego bloga…

Muszę mocno przeanalizować co chce pisać, jak chce pisać, czy chce pisać….

wrz

16

Może i jesteśmy dziwnymi, staroświeckimi rodzicami :P

Roksana zajęcia dodatkowe, wybrane wspólnie. ma jedynie w weekendy.

W soboty jeździ na zajęcia do ASM (Autorska Szkoła Musicalowa) są to 3h zajęć. W niedzielę jeździ na jazdy konne do Klubu Jeżdzieckiego Huzar, i na akrobatykę w Fitness Tribe to są 2h.

W tygodniu zajęć dodatkowych z nazwy nie ma. Chodzi na świetlicę pozaszkolną, oni organizują jej czas przed/po lekcjach, odrabiają z nią lekcje etc. Wiem, że mają tam być zajęcia dodatkowe, ale jeśli czasowo nam nie będą pasować to na nie chodzić nie będzie.

Dla mnie ważniejsze jest to aby ona była wypoczęta, wyspana na następny dzień niż zarzucić ją nie wiadomo iloma dodatkowymi zajęciami. Jeszcze ma czas do „wyścigu szczurów”!

Samanta w tym roku zaczyna przygodę z baletem ;) o tu

 

sie

27

Jest w moim otoczeniu ktoś kto przyprawia mnie o frustracje! Mocną i wyrazistą.

Ktoś kto próbuje być moim pępkiem świata!

Moim pępkiem świata mogą być dzieci, ale im na to nie pozwalam. Nie pozwalam im uzależnić się od siebie. Jednak ja też nie chce uzależnić się od nich.

Ktoś kto próbuje wymóc emocjami niektóre zdarzenia, decyzje i plany….

Ktoś kto się obraża nie podając powodu! A rzadko jest on oczywisty…

Ktoś kto nie potrafi zaakceptować faktu, że mam rodzinę – i to Z i dzieci są na pierwszym miejscu!

Ktoś kto uważa, że nie mam prawa do własnego życia. Do własnego domu, rodziny!

Jednak wiem, że gdy to przeczyta, będzie zaprzeczać! Będzie mnie oskarżać!

Będzie dalej brnąć w zachowanie godne dziecka a nie osoby dorosłej! Bo właśnie tak odbieram te zachowania od jakiegoś czasu! Jak zachowania dziecka, któremu zabrano ulubioną zabawkę!

Ostatnimi czasy ktoś z zewnątrz pomaga mi ustalić priorytety. Pomaga ustawić hierarchię osób w moim otoczeniu. Taki wykrywacz złych zachowań, emocji…

Uświadamia, wbija młoteczkiem odpowiednie klocki. Niektóre postępowania chwali, za niektóre mnie goni….

Tak chodzę do psycholog, tak zaczęłam terapię.

I z dziecka DDA zaczynam się zastanawiać czy nie mam więcej z DDD! Fuck!